Wiejska społeczność przywraca uśmiech!
Mają dość smrodu, żądają końca „Łubnej”
7 maja '10r.
Mieszkańcy wsi rozlokowanych wokół jednej z największych gór śmieci w Polsce domagają się natychmiastowego zamknięcia „nielegalnego” wysypiska. Eksploatujące je MPO twierdzi, że zakład działa zgodnie z prawem.
– Dzieci chorują, wieczorem okna nie da się otworzyć, taki smród. I robactwo – skarży się Jadwiga Dobosz uczestnicząca w blokadzie.
Protest rozpoczął się we wtorek rano. I tak naprawdę tylko w tym dniu legalna blokada drogi dojazdowej do śmieciowiska dała się we znaki kierowcom śmieciarek. Gdy kilka pomarańczowych samochodów wyładowanych odpadami zostało cofniętych, następne ciężarówki – ostrzeżone przez MPO – przestały przyjeżdżać.
Wyczerpaliśmy środki prawne
Mieszkańcy wsi, których w miejscu protestu, w zależności od pory dnia (i nocy), jest od kilku do ponad stu, domagają się od warszawskiej spółki Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania natychmiastowego zakończenia dowozu odpadów na składowisko w Łubnej i doprowadzenia rekultywacji do końca.
– Wyczerpaliśmy wszelkie środki prawne. Skoro prokuratura nie chce się tym zająć, i marszałek województwa i nadzór budowlany też, to nie mamy innego wyjścia, tylko samodzielnie zmusić MPO do zamknięcia tego nielegalnego wysypiska. Właściciel „Łubnej” od 2007 roku nie posiada pozwolenia zintegrowanego, wymaganego do prowadzenia tego typu składowisk. Marszałek pobiera opłatę od nielegalnego sypania odpadów, a gmina dostaje część tych pieniędzy – tłumaczy Gorakalwaria.net sołtys Brześc Jan Konopka, koordynator protestu. Zapowiada, że blokada potrwa do skutku.
MPO chce sypać śmieci do końca roku
Założone przez mieszkańców okolic „Łubnej” Stowarzyszenie Partnerstwo dla Ekologii dwukrotnie skutecznie zablokowało wydanie pozwolenia zintegrowanego dla MPO – minister ochrony środowiska przyznawał organizacji rację. Ale spółka się nie poddaje. Złożyła trzeci wniosek do marszałka województwa i 25 lutego uzyskała decyzję, którą stowarzyszenie znów zaskarżyło do ministerstwa. Zdaniem MPO dopóki dokument wydany przez Urząd Marszałkowski nie jest prawomocnie uchylony, wysypisko działa całkowicie legalnie. Potwierdza to Urząd Wojewódzki. Rzeczniczka właściciela wysypiska Joanna Mroczek w wypowiedzi dla TVN Warszawa stwierdziła, że MPO planuje sypać śmieci na górę w Łubnej maksymalnie do końca 2010 r., bo składowisko ma jeszcze „chłonność”.
Ale według mieszkańców w ten sposób można jeszcze latami. Zaobserwowali, że zrekultywowane zbocza składowiska, które porastała zieleń, a nawet drzewka, są już na nowo zasypywane starymi odpadami, bo powiększana jest korona wysypiska dla następnych śmieci.
Mieszkańcy: Tyle razy nas oszukano
– Od lat nas zwodzą. W 1999 r., jak przerwaliśmy protest, była rozmowa, że jeszcze dwa, trzy lata i rekultywacja się zakończy. Namawiano nas: Dajcie spokój MPO, bo zostawią gminę z niezrekultywowanym składowiskiem. Daliśmy spółce czas i okazało się, że źle zrobiliśmy, bo góra urosła kilka razy i nie widać końca – narzeka Jan Konopka. – Zgodnie z pozwoleniem na budowę wydanym przez starostę piaseczyńskiego w celu zrekultywowania góry w Łubnej, wolno było wwieźć na wysypisko 260 tys. ton odpadów. A dostarczono ich osiem razy tyle, 2 mln ton! – podkreśla.
MPO na to, że w październiku 2009 r. zgodność rekultywacji składowiska kontrolował Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego i nie stwierdził odstępstw od projektu.
Władze gminy nie znalazły czasu
W środę z protestującymi próbowali negocjować członkowie zarządu MPO, ale gdy zastrzegli, że „mogą rozmawiać o wszystkim, tylko nie o natychmiastowym zamknięciu zakładu”, do rozmów ostatecznie nie doszło (potem urzędnicy rozmawiali jeszcze ze zbieraczami, którym zamknięcie wysypiska jest nie na rękę).
U protestujących nie pojawił się natomiast żaden przedstawiciel władz Góry Kalwarii (dziś był na miejscu starosta piaseczyński). Od samorządu gminy protestujący oczekują, że zaniecha budowy kolejnego zakładu utylizacji odpadów w Łubnej, co weszło już w fazę wstępnych koncepcji.
Kolejna "Łubna" - góra emocji
7 września '10r.
Wrócił temat budowy zakładu unieszkodliwiania odpadów w Łubnej. Włodarze gminy badają, która z technologii utylizacji śmieci będzie najlepsza, najtańsza i zapewni dochody.
Góra Kalwaria ma kłopot. Na koniec roku zapowiadane jest zamknięcie wysypiska w Łubnej. Gmina nie tylko straci dochody z tego tytułu (3–5 mln zł rocznie), ale i nie będzie miała gdzie wywozić śmieci. Dlatego powstał pomysł, by jeden i drugi problem rozwiązać, budując nową „Łubną”.
Warszawa dostarczy
Niedawno zakończył prace powołany przez panią burmistrz zespół, który ocenił pod względem technologii wstępne koncepcje zakładu unieszkodliwiania odpadów złożone przez 20 firm (tyle odpowiedziało na ogłoszenia prasowe) Po pierwszym sicie na placu boju zostało pięć konsorcjów, które zdaniem zespołu i doradzającego mu Piotra Manczarskiego zgłaszają najlepsze rozwiązania. Wszystkie podmioty proponują użycie instalacji wyprodukowanych i sprawdzonych w działaniu na Zachodzie. Koszty inwestycji są niebagatelne: 50–140 mln euro.
Początkowo planowano, że nowy obiekt w Łubnej będzie przyjmować odpady od kilku gmin. Ale zdaniem Manczarskiego, aby przetwarzanie tony śmieci nie wyszło drogo (co odstraszy klientów) i aby przy tym zakład generował zyski, musi przyjmować rocznie minimum 100 tys. ton odpadów, a najlepiej 150 tys. ton. Tymczasem mieszkańcy Góry Kalwarii produkują rocznie 8–10 tys. ton. – Piaseczno i Konstancin-Jeziorna są jak najbardziej chętne do stworzenia spółki komunalnej z nami, aby tu wywozić śmieci. Warszawskie MPO też zagwarantowało nam, że jest w stanie dostarczyć rocznie do nowego zakładu 100 tys. ton odpadów – informowała radnych burmistrz Barbara Samborska.
Dajcie nam spokój
Góra Kalwaria posiada w Łubnej 20 ha sąsiadujących z obecnym wysypiskiem. To grunt pozostały jej w spadku po spółce „Łubna II”, która próbowała zbudować w tym miejscu nowoczesny zakład utylizacji śmieci, ale w wyniku lokalnych protestów wykrwawiła się i została rozwiązana.
Przez kilkanaście lat, które upłynęły od rozpoczęcia projektowania „Łubnej II”, nastąpił taki postęp w technice unieszkodliwiania odpadów, że obecnie miasto myśli wyłącznie o technologii, która pozwoli przetwarzać śmieci na gaz, a następnie na energię. Niemniej żadna z oferowanych przez firmy instalacji nie jest w stanie zutylizować wszystkich odpadów. Jedną czwartą, jedną trzecią z nich trzeba byłoby składować. – To jest nowoczesna technologia? – kpi Jan Konopka, sołtys Brześc.
Nie tylko on jest przeciwnikiem budowy zakładu. Pomysł nowego „wysypiska” (tak zakład nazywają oponenci) nie podoba się też sporej części społeczności Łubnej, Baniochy i Solca. – Dajcie nam w końcu spokój, dajcie nam żyć normalnie. Sypiecie śmieci od 40 lat! – irytował się sołtys i radny z Łubnej Andrzej Posiewka, gdy na sesji omawiano stanowisko rady miejskiej w sprawie budowy zakładu.
– Nikt nie mówi o składowisku, ale o nowoczesnym zakładzie. Na wysypiska nikt dziś nie zezwala, a odpady z procesu pirolizy, który być może zastosujemy, to materiał do budowy dróg i zielona energia – polemizowała z przeciwnikami burmistrz Samborska.
Ekspert Piotr Manczarski też uspokajał, tłumacząc, że koncepcje zakładu „nie przewidują możliwości składowania odpadów w Łubnej”. – Jeśli gdzieś będą składowane, to nie tu – stwierdził.
Jajo dla następców
Jeden z przeciwników projektu radny Dariusz Rytko uważa, że gmina raz na zawsze powinna wyzbyć się miana „wysypiskowej”. – Budowa nowego zakładu to koncepcja szkodliwa, wynikająca z braku innych pomysłów na rozwój gminy. Proszę zobaczyć, jak rozwijają się sąsiednie gminy, żadna nie ma u siebie zakładu przerobu śmieci – wytykał Samborskiej. – Sprzedajmy ten teren w Łubnej i zainwestujmy pieniądze w rozwój miasta, infrastrukturę i jego wygląd – proponował. Jego zdaniem gmina powinna skupić się na innych działaniach, bo zakładu i tak nie wybuduje ze względu na protesty społeczne.
Przy czterech głosach przeciw większość rady zobowiązała panią burmistrz do dalszych analiz, które wskażą konkretną technologię, odpowiedzą, jaki podmiot wybuduje obiekt (czy będzie to np. spółka gminy lub gmin i prywatnej firmy) i ile samorząd na tym zarobi. Szukany ma być też sposób na przekonanie do projektu ludzi mieszkających wokół Łubnej. Bez zgody społeczności o zdobyciu funduszy unijnych na inwestycję będzie można tylko pomarzyć.
Większość rady poparła projekt, tłumacząc, że „to jeszcze nie jest zgoda na budowę zakładu, ale na wstępne analizy”. – Szkoda, że tak późno się za to zabieramy, podrzucamy kukułcze jajo następnej radzie. Ale musimy się za to wziąć. Jeśli ten zakład nie powstanie, wojewoda narzuci nam związek gmin, abyśmy razem coś zrobili z odpadami. Od tego nie uciekniemy. Śmieci są i będą – gorzko przekonywał do głosowania „za” radny Wojciech Szynkiewicz.
źródło: Gazeta "Nad Wisłą"
autor: Piotr Chmielewski